Tak się w moim życiu porobiło lat temu kilka, że w końcu zostałem „dwumiastowcem”. Pracuję w Przasnyszu, więc tu spędzam większość każdego dnia (po części także z racji pomocy w utrzymaniu domu moich leciwych rodziców). Mieszkam zaś – a raczej, prawdę mówiąc, sypiam – w Ciechanowie. Tam mam osobiste mieszkanie i osobistą rodzinę.
Zdążyłem się do takiego „rozdwojonego” życia przyzwyczaić.
I dobrze mi tak…
Skoro mogą być dwupaństwowcy (tacy z podwójnym obywatelstwem), a nawet wielopaństwowcy – to dlaczego miałoby nie być „dwumiastowca”?…
Jest. I to jaki?!..
Codziennie rano i późnym popołudniem „dwumiastowiec” pokonuje więc po 25 kilometrów samochodem, trasą między obydwoma wspomnianymi miastami. Takie przejazdy, z pozoru uciążliwe, dla mnie okazują się jednak bardzo pożyteczne. Radia staram się nie włączać – czas przejazdu traktuję jako szansę na wyciszenie. Taki relaks, żeby chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości. Oczywiście na ile można, przy zachowaniu chociaż minimum koncentracji obowiązującej kierowcę.